Trybunał Sprawiedliwości UE ogłosił w czwartek orzeczenie, że bank nie może domagać się zwrotu całej nominalnej kwoty kredytu po unieważnieniu umowy, gdy kredytobiorca spłacił już część zobowiązania. Zamiast tego bank będzie mógł żądać tylko pozostałego kapitału – faktycznej różnicy między wypłaconą kwotą a już uiszczonymi ratami. Dla frankowiczów to dobra wiadomość – wyrok odrzuca dotychczasową praktykę tzw. teorii dwóch kondykcji, według której bank mógł osobno rościć sobie cały kapitał, niezależnie od spłat klienta.
Czym jest teoria dwóch kondykcji?
W uproszczeniu teoria dwóch kondykcji traktuje żądania banku i klienta całkowicie oddzielnie. Po unieważnieniu umowy frankowej bank mógł domagać się zwrotu całej wypłaconej kwoty kredytu, a kredytobiorca – równocześnie zwrotu wszystkich wpłaconych rat. To trochę jakbyście po wspólnym obiedzie próbowali odzyskać swoją część rachunku każdy osobno – zamiast wyrównać nadpłatę. Przeciwieństwem jest teoria salda, która liczy tylko różnicę między wpłaconymi ratami a udzielonym kredytem. W takim modelu konsument odzyskuje jedynie nadpłatę (z odsetkami), a bank może żądać dopłaty jedynie wtedy, gdy suma wpłat klienta jest niższa niż wypłacony kapitał.
Co postanowił TSUE?
TSUE rozstrzygnął sprawę C‑396/24 (pytanie prejudycjalne z Krakowa) jednoznacznie po stronie konsumentów. Trybunał uznał, że stosowanie przez bank teorii dwóch kondykcji jest sprzeczne z Dyrektywą 93/13 o nieuczciwych warunkach konsumenckich. Innymi słowy, bankowi „to prawo nie przysługuje” – nie może on żądać zwrotu całego kapitału kredytu po unieważnieniu umowy, bo byłoby to naruszenie prawa unijnego. TSUE dodatkowo podkreślił, że sądy krajowe nie powinny automatycznie nadawać bankowym wyrokom klauzuli natychmiastowej wykonalności, gdy klient odwołuje się od roszczenia – bo takie automatyczne rozwiązanie zniechęcałoby konsumentów do obrony swoich praw i może ich postawić w dramatycznej sytuacji finansowej. W uzasadnieniu Trybunał wskazał, że po unieważnieniu umowy należy przywrócić równowagę między stronami – czyli uwzględnić już dokonane spłaty i rozliczyć tylko realne różnice.
Co zmienia wyrok dla frankowiczów?
Dla posiadaczy kredytów indeksowanych do franka szwajcarskiego wyrok TSUE przynosi konkretne korzyści. Banki nie będą już mogły kierować pozwów o zwrot całego kapitału, jeśli klient dokonał wcześniej jakichś spłat. Prawnicy podkreślają, że wyrok ten ograniczy liczbę pozwów składanych przez banki i – co ważne – uniemożliwi im domaganie się zwrotu całości zadłużenia pomimo spłaty kredytu. W praktyce oznacza to, że kredytobiorca, który wygra sprawę o unieważnienie umowy, nie musi się obawiać „podwójnej zapłaty” – bank może odzyskać jedynie rzeczywistą różnicę. Dla konsumentów to jak wyrównanie rachunku za wspólny obiad: oddajesz tylko brakującą część, nie każesz towarzyszowi zwracać swojej połowy dwa razy.
Nowe orzeczenie może też skłonić banki do większej ugodowości. Związek Banków Polskich ocenia, że TSUE uprości zasady rozliczeń i przyspieszy zakończenie sporów. Jak podkreślono, „wyrok powinien być dodatkowym impulsem do zawierania ugód” między klientami a bankami jako najszybszego sposobu zakończenia konfliktów. Ministerstwo Sprawiedliwości przypomina, że projektowane przepisy frankowe właśnie zakładają rozstrzyganie wszystkich roszczeń w jednym postępowaniu, co ma w pełni wdrożyć standardy ochrony konsumenta wynikające z dyrektywy UE.
W skrócie – to przełomowy moment w sporze frankowym. Wyrok TSUE stawia kropkę nad „i” w kwestii rozliczeń: chroni frankowiczów przed żądaniami banków o rzekomo nieuregulowany kapitał i wymusza porządniejsze rozliczenie sald. Dzięki temu kredytobiorcy mogą śmielej walczyć o unieważnienie swoich umów, a procesy frankowe mają szansę toczyć się szybciej i bardziej sprawiedliwie.