Sankcja kredytu darmowego (SKD) to instrument prawny, który może znacząco obniżyć koszty kredytu konsumenckiego – w skrócie: jeśli instytucja finansowa naruszyła określone obowiązki informacyjne, konsument ma prawo spłacić wyłącznie sam kapitał. Brzmi świetnie? Na papierze – tak. W praktyce – bywa różnie.
Choć wokół SKD narosło wiele obietnic łatwego „anulowania” kosztów kredytu, coraz więcej spraw kończy się niepowodzeniem po stronie konsumentów. Dlaczego? Ponieważ ta instytucja – choć atrakcyjna – wiąże się z wieloma formalnymi i praktycznymi pułapkami. Ale zanim przejdziemy do problemów, warto zacząć od tego, kiedy można wygrać.
Kiedy można wygrać sprawę o sankcję kredytu darmowego?
Aby SKD zadziałała, muszą być spełnione konkretne przesłanki:
- Poważne naruszenie obowiązków informacyjnych przez kredytodawcę.
Przykłady to: nieprawidłowo obliczone RRSO, brak informacji o kosztach całkowitych, brak wzoru odstąpienia od umowy lub brak danych wymaganych przez ustawę o kredycie konsumenckim. Ważne – musi to być błąd istotny, mogący wpłynąć na decyzję konsumenta. - Złożenie skutecznego oświadczenia o SKD.
Klient musi poinformować kredytodawcę o zamiarze skorzystania z sankcji – na piśmie, w terminie do roku od spłaty kredytu. To warunek konieczny – bez niego sądy nie mogą uwzględnić roszczenia. - Prawidłowo udokumentowany stan faktyczny.
Wygrywają ci, którzy potrafią przedstawić rzetelne dowody: umowę, harmonogram spłat, korespondencję z bankiem i – co istotne – wykazać, że naruszenia były realne, a nie czysto techniczne.
W skrócie: można wygrać, jeśli klient działa terminowo, potrafi udowodnić konkretne uchybienia i nie opiera roszczenia wyłącznie na domysłach lub ogólnikach. Takie sprawy się zdarzają – i sądy je rozstrzygają na korzyść konsumentów.
Dlaczego jednak większość spraw okazuje się trudna – a nawet bezsensowna?
Nie chodzi o to, że SKD nie działa – tylko o to, że większość prób wykorzystania jej w sądzie nie spełnia warunków prawnych. Przyczyny? Jest ich kilka.
1. Oparcie roszczenia na błahych uchybieniach
Niektóre pozwy opierają się na drobnych brakach – np. braku adresu konsumenta, mało precyzyjnej informacji o opłacie przygotowawczej lub nieco zaniżonym RRSO. Sądy coraz częściej uznają, że tego typu uchybienia nie uzasadniają zastosowania sankcji, zwłaszcza jeśli konsument faktycznie wiedział, ile zapłaci za kredyt.
2. Brak skutecznego oświadczenia o sankcji
Bardzo częsty błąd. Klienci składają pozew do sądu, ale nie składają wcześniej formalnego oświadczenia do banku. Albo składają je za późno – po roku od spłaty kredytu. W takiej sytuacji sąd może oddalić roszczenie bez badania merytorycznych argumentów.
3. Sprawy zawieszone – „czekamy na orzecznictwo”
Duża część postępowań o SKD jest obecnie zawieszona przez sądy. Dlaczego? Ponieważ oczekuje się m.in. stanowisk Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) lub wytycznych Sądu Najwyższego, które mogłyby rozstrzygnąć, jak interpretować niektóre obowiązki informacyjne. W rezultacie wiele spraw nie toczy się realnie, a klienci latami czekają na rozstrzygnięcie, nie mając pewności, w którą stronę pójdzie linia orzecznicza.
4. Koszty przewyższające korzyści
Postępowanie sądowe to nie tylko czas, ale też pieniądze: opłata od pozwu, koszty biegłego, honorarium adwokackie lub radcowskie. Przy roszczeniu o 10–15 tys. zł może się okazać, że klient – nawet w razie wygranej – zyska niewiele, a w razie przegranej poniesie dodatkowe wydatki.
5. Zawiła konstrukcja umowy
Nie wszystkie umowy kredytowe są proste. Czasem naruszenia są „gdzieś głęboko” w konstrukcji umowy – np. w rozbiciu kosztów na kilka produktów dodatkowych. Żeby wykazać, że doszło do faktycznego obejścia ustawy, potrzeba wsparcia biegłego, a to oznacza większe koszty i dłuższy proces.
Czy warto iść do sądu?
To zależy, jeśli:
- kredyt był już spłacony kilka lat temu,
- oświadczenia brak albo było spóźnione,
- roszczenie opiera się na wątpliwej interpretacji przepisu,
- a klient nie chce ryzykować kosztów,
lepiej rozważyć inną drogę – np. renegocjacje, konsolidację, czy po prostu… odpuszczenie tematu.
Podsumowanie
Sankcja kredytu darmowego nie jest fikcją – ale też nie jest automatem. Działa wtedy, gdy kredytodawca rzeczywiście naruszył istotne obowiązki informacyjne, a klient wiedział, co robi i zrobił to w odpowiednim czasie. W przeciwnym razie sprawa może ciągnąć się latami, zostać zawieszona, albo zakończyć się przegraną i koniecznością pokrycia kosztów procesu.
Zanim zdecydujesz się na pozew – skonsultuj sprawę z prawnikiem, który oceni Twoją umowę i szanse procesowe. Bo z SKD jest trochę jak z lekarstwem: działa, ale nie zawsze i nie dla każdego.